ledwie rano oczy otworzylam....a juz telefon zaczal dzwonic .....
M: wstawaj krolweno, do pracy czas
K (ja) : wiem wiem....zreszta po co dzwonisz skoro 4 godziny temu skonczylismy rozmawiac przez telefon.
M:...wiem , ale nie zadawaj trudnych pytań....musialem zadzwonic
K:............................................(cisza)
M: wiesz...lubie jak jestes zaspana....chcialbym cie taka slyszec codzienie rano
rozłączyłam się
wczesniej przyszedl es od B : "czesc sloneczko. ja juz w pracy jestem. stesknilem sie za Toba moj robaczku, dzwonilem wczoraj do ciebie ale non stop zajete mialas - moze ci sie fonik popsul? Kocham Cie skarbie, odezwij sie jak wstaniesz. PS - wieczorem zapraszam na kolacje"
Poszlam do pracy z dusza na ramieniu i jednym wielkim znakiem zapytania wiszacym w powietrzu tuz nad moja glowa....zmeczona, zamyslona....szukajaca wyjscia z sytuacji...rozsadej drogi.
Zadzwonil B ....wyczul po moim glosie ze cos jest nie tak....dopytywal sie.....nie umialam mu wytlumaczyc..skwitowalam ze sie kiepsko czuje, ale ze kocham...bo kocham z calego serduszka i marze by tak pozostalo.
a ok.14 jedna wielka niespodzianka.....robilam klientce paznokie....a tu patrze w drzwiach staje M z usmiechem na ustach, ogromna czekolada w reku i tekstem : chcialem oslodzic Tobie dzien w pracy......
poprosilam by wyszedl.....i wyszedl.....ale cos w srodku krzyczało......wróć........