Archiwum luty 2007


lut 25 2007 chwila ciszy
Komentarze: 7

dawno nie pisalam...nie dlatego ze nie bylo o czym, wrecz przeciwnie - jest o czym, ale brakuje czasu, za malo mam tych godzin kiedy moge pobyc sama ze soba i swoimi myslami. dzis mam ten czas i to nawet chyba za duzo bo glupie mysli po glowie chodza....

zaczne od tego ze dalej jestem z B.... B. czuje sie nawet ok, nie zdecydowal sie na operacje...tetniaka ma leczonego laserowo, co 2 tygodnie musi jezdzic do poznania na ten laser, po laserze 2 dni zyjete z zyciorysu, ale potem staje na nogi, wraca humor, chec do zycia i jest ok. ale i tak wiekosc czasu chodzi rozdrazniony....staram sie nie reagowac na jego zaczepki i zwyczjenie to olewac...ale czasem juz nie moge...tak wlasnie bylo dzisiaj.

wczoraj postanowilismy ze cala niedziele spedzimy razem. mieslismy pojechac na spacerek do sopotu, potem wrocic do mnie na obiadek, pozalegac troszke w domku i wieczorkiem skoczyc do kina. i co??? jest 19.05 a ja siedze sama w domu. B zadzwonil rano i powiedzial ze bedziemy sie dzis widzciec tylko do 18 -stej bo o 18-nastej musi byc w domu i juz. Gdy zapytalam dlaczego , powiedzial tyko ze musi. Kolo 12-stej dostalam eska ze ma nadzieje ze nie jestem zla,i tak szczerze to chcialby do kumpla wyskoczyc bo kumpel mial wczoraj urodzinki i meczy go zeby wpadl na piwko. OK OK ja wszysio rozumiem itd , ale czy to kurde trzeba sciemniac? Nie latwiej powiedziec - kochanie chcialbym o 18-stej wyskoczyc do kumpla na piwko, mam nadzieje ze nie bedziesz zla jak kino na kiedy indziej przelozymy.wrrrrrr......

druga sprawa - przyszedl, poszlismy na spacerek (nie do sopotu bo B stwierdzil ze za daleko i lepiej zebysmy sie do orlowa przeszli - zagryzlam zeby i OK niech bedzie), po powrocie scielismy sie o glupia sprawe...mianowicie o to ze powiedzialam mu ze skoro on idzie sobie do kumpla to ja skocze sobie do znajomych na wzgorze...powiedzial zebym powiedzila mu kiedy wroce. nie umialam mu na to pytanie odpowiedziec i powiedzialam ze napisze mu esa jak bede wiedziala bo po co mam teraz mowic ze np. bede w domu o 21 skoro sama dobrze nie wiem czy o tej 21-wszej bede w domu.On na to ze w takim razie wogole moe mu nie pisac tego eska, a ja ze ok - nie to nie. i po tym nastapila 45 minutowa cisza. po czym B stwierdzil ze jestem strasznie dziecinna i ze strzelam o byle gowno fochy i ze nie umiem z nim normalnie gadac...i w tym momencie nie wytrzymalam i wszystko z siebie wyrzucilam...wszystko co mnie boli. kocham go ale nie umiem z nim byc i jednoczesnie z nim walczyc...wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr

potrzebowalam chwili na uspokojenie sie ....i bylo si...ale nie za dlugo....B wychodzac pocalowal mnie i powiedzial ze kocha mnie, ja spytalam czy napewno, a on na to - co ty kobieto za glupie pytania zadajesz...jesli cos sugerujesz to mow to otwarcie a nie polslowkami , trzasnal drzwiami i poszedl. za 10 min zadzwonil ze przeprasza, ale ze kocha mnie i nie moze sluchac jak watpie w jego milosc.nie odzywalam sie nic bo nie wiedzialam co mam powiedziec, nie chcialam klocic sie przez telefon, powiedzialam tylko ze sie tylko upewniam.

a teraz dostalam eska od niego : "nigdy o Tobie nie zapominam kotku, w zadnym wypadku nic i kit mi nie wybije ciebie z glowy, zrozum to wkoncu!".....a z mojej  strony cisza...chyba potrzebuje tej ciszy....\

Piszcie co u was slychowac bo chyba nigdy tych waszych notek nie narobie :) Pozdrawiam i buziaki sle.

la-chicka : :